Wierszyk nie pierwszy

Uwaga. Przed przeczytaniem tego wiersza skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy wiersz przeczytany na tym blogu zagraża twojemu życiu lub zdrowiu psychicznemu

Nikt już dzisiaj nie policzy , jaki wszędzie powstał zamęt
Gdy w drukarce „Prowadnicy” nagle skończył się filament.
Prezes krzyczy – O bogowie, zagryzając mleczną Milką
Prezesowa zaś na stole czyści zęby damską szpilką.
Dzwoni prezes do hurtowni: Halo, halo, czy jesteście?
A telefon milczy głucho – wszyscy na Oktoberfeście.
A drukarka posapuje, z lekką chrypką mechanizmu,
Dziś już nic nie wydrukuję, cała praca poszła w pizdu.
Tuż za oknem, mimo aury na to lato zbyt zimowej,
Pasą się trzy dinozaury przeganiając z pola krowę.
Pod altanką śmietnikową siedzi menel w międzyczasie,
Kiwa wolno łysą głową rozmyślając o kiełbasie.
Którą upiekłby ze smakiem na ognisku z meblościanki,
Tu odezwał się kot Klakier: Idźże lepiej do kochanki.
Na kominie posterunku gdzie policja ciupie w brydża
Siedzi Arab, już po trunku, w dłoni trzyma damski hidżab.
Rzekł nietoperz, zalękniony, że w mig znajdzie się w kebabie.
Chuj ci w dupę pierdolony kozią pytą ty Arabie.
A w tym czasie prezes blady grzebie wciąż po magazynie,
Mówi: już nie daję rady, skąd u nas trzy żywe świnie?
Jedna rzekła z cichym kwikiem przekrzywiając ryj na lewo
„Nie bądź takim przodownikiem, Idź se zasadź w lesie drzewo!”.
A w tym czasie prezesowa, żując obcas z bakelitu,
Pragnie się pod biurkiem schować i posłuchać greckich mitów.
Arab, który zlazł z komina, podszedł w końcu pod altanę.
Do menela się przypina: „Chodźmy zabić dalajlamę”.
Dalajlama gryząc gładko dwa hot dogi z ostrym sosem,
Które kupił w sklepie Żabka, oba z ostrym kabanosem,
Przełknął ostry kawał bułki skażonej kapsaicyną.
I pomyślał: „Nawet pszczółki lubią bawić się benzyną”.
A słoneczko, które zaraz miało skryć się na zachodzie
W dupie miało ten ambaras, oraz wieści o pogodzie.