Raz dziadek, co wiosen miał osiem dziesiątek,
Drapiąc się pod nosem, żrąc kotleta w piątek,
Na babkę zerkając, uderzył w te słowa:
„Chętnie bym jak zając się z tobą kotłował.
W mięciutkiej pościeli, na łożu wygodnym
Do samej niedzieli żył życiem swobodnym,
Ja w stroju Adama, ty w Ewy kreacji
Od czasu śniadania, do późnej kolacji,
Przypomniał tą fazę, gdy w młodzieńczych latach,
Braliśmy się razem, na łące, na kwiatach,
W stodole na słomie, i na ławkach w parkach
Żarliwi jak płomień, nie mając zegarka,
Więc czasu nie licząc, w objęciach spleceni
Chcę wraz z tobą milcząc, , choć życia jesieni
Dla mnie i dla ciebie nadeszła już pora
Przed naszym pogrzebem odstawić amora.
A babka spojrzawszy na dziadka z ukosa,
Usiadłszy naprzeciw, gładząc się po włosach,
Odrzekła: Pierdzielisz, ty stary łamago!
Jak można pomylić libido z lumbago?
Leave a Reply