Kolejny wiersz współtworzony.
Człowiek chętnie by się znalazł Jak Robinson sam na wyspie,
Bo mu znów za skórę zalazł sąsiad i sąsiadki wszystkie.
Kiedy myślisz, że ostatnio to już był perfidii szczyt,
znów pokażą, jak się mylisz – dozwolony każdy chwyt.
Remont trwa już ze dwa lata, ryk wiertarek, młotów stuk,
Zasyfiona cała klatka, wszędzie brud, na miły Bóg.
Gdy się czasem spytasz grzecznie, czy już skończyć zamierzają,
to ci mówią "wypier…" i drzwi z hukiem zamykają.
Gdy się zdarzy, że parkujesz lewym kołem na trawniku, sąsiad w mig telefonuje donieść do miejskich strażników.
A to tylko o tych z lewej, dużo gorsi ci na prawo.
Co odwalą – nigdy nie wiesz, w sądzie wciąż sprawa za sprawą.
Sąsiad z dołu, straszna menda, na "Dzień dobry" milczy, cham,
Po nocach się wszędzie szwęda, zaglądając w okna nam.
Obok mają troje dzieci, każde gra na instrumencie.
Uszy puchną, kiedy ćwiczyć zaczną w tym samym momencie.
Mają problem ci u góry, ma go też nasza łazienka
– co naprawią sobie rury, to im w innym miejscu pęka.
Już trzy razy nas zalali, mówią, że to nie ich wina.
Na koszt własny malujemy – ubezpieczeń u nich ni ma.
Stara raszpla na parterze w oknie lubi przesiadywać.
Wszystko widzi, wszystko wie i uwielbia obgadywać.
Ci Jankowscy spod dziesiątki nie pilnują własnych dzieci.
to na pewno te smarkacze wyrzucają oknem śmieci.
A ostatnio jedenastkę wynajęła młoda para
i niestety wszyscy słyszą, kiedy robią barabara.
A pod szóstką pani Nowak, starsza, wredna menda głucha, Bez przerwy Radio Maryja i telewizję Trwam słucha.
Pod dwunastką mieszka facet, co na fajkę ciągle chodzi,
pali takie obrzydlistwo, że aż do nas smród dochodzi.
Na uwagi, że nie można, że pan trujesz otoczenie
sąsiad ów środkowy palec pokazuje niestrudzenie.
Tak wesoło się tu żyje, w wielkomiejskim szarym bloku,
jak spokojni są ci z góry, żyć nie dadzą tamci z boku.
Wszędzie szerzy się tu chamstwo, prostytucja i pijaństwo,
dzień za dniem to szlak przez mękę. Tak się nie da, drodzy państwo!
Leave a Reply